Do¶æ kontrowersyjne dzie³o Bavy seniora, nakrêcone kilka lat po prze³omowym dla nurtu slasher Bay of blood, bêd±cego te¿ wyznacznikiem skierowania siê mistrza „w³oskiego gotyku” w stronê dos³owno¶ci i przemocy, kojarzonej jednak bardziej z duetem Argento-Fulci. Lisa… jest tak± w³a¶nie post-gotyck± opowie¶ci±, z kolejny raz wykorzystanym w±tkiem pa³acu, mrocznych sekretów rodziny i piêknej g³ównej bohaterki uwik³anej w intrygê. Jest w tym filmie co¶ podskórnie perwersyjnego, nawet bardziej ni¿ Bava zdecydowa³ siê to ukazaæ w kilku scenach… Zabrak³o tym razem „Stalowej Ba¶ki”, jej miejsce zajê³a bardziej chyba hitchckokowska Ulke Sommer (mam na my¶li sposób wpl±tania bohaterki w intrygê, i poniek±d te¿ wygl±d), a grono wyrazi¶cie odtwarzaj±cych swe role aktorów dope³ni³ Telly Savalas, nie rozstaj±cy siê o dziwo z kojakowskim lizakiem :]. Pech jednak chcia³, ¿e producenci dzie³a zdecydowali siê na przemontowanie fabu³y po sukcesie Egzorcysty, dogrywaj±c kilka scen z wyganianiem demona z cia³a Lisy i jej opêtaniem. Poza ostatni± sekwencj±, zapadaj±c± jednak na d³ugo w pamiêæ (i w pewien sposób klasyczn± dla Bavy), ca³a reszta to sztampa i powtarzanie schematów, nic nie wnosz±ce rzecz jasna do ju¿ istniej±cego filmu. A w pierwotnym mogê jeszcze podkre¶liæ interesuj±c± oprawê muzyczn± i udane zdjêcia, s³owem: vintage cinema Italia , ale w najlepszym roczniku (mnie osobi¶cie bardziej przypadaj±ce do gustu ni¿ chocia¿by Kill baby kill czy Baron Blood ).