Seungri — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress
Pragnê zaznaczyæ, i¿ to moje pierwsze opowiadanie, wiêc proszê o wyrozumia³o¶æ. Opowie¶æ ta dzieje siê w ¶redniowieczu i jest raczej ¶mieszn± opowie¶ci±, maj±c± rozbawiæ, jak zarazem zaciekawiæ czytelnika. ,,Przygody Fastera”, napisa³em dlatego, gdy¿ planujê inn± opowie¶æ, lecz chcia³bym siê sprawdziæ najpierw jak sobie poradzê.
Zapraszam do czytania.
Fabu³a mo¿e siê w ka¿dej chwili zmieniæ, wiêc nie przejmujcie siê wstêpem xD. Po za tym w opowiadaniu jest co¶ ukrytego...
WSTÊP
Dzia³o siê to dawno w pañstwie Aigileria, gdzie panowa³ jeszcze król Szoraj-Keraj. Pañstwo to by³o pe³ne uczciwych obywateli, oraz bezczelnych z³odziei. Paladyni wtedy toczyli bój z orkami i innymi stworzeniami zes³anymi przez samego Raileba.
To tutaj pojawi³ siê nasz bohater, który w skutek uderzenia g³ow± w ska³ê mdleje i nic nie pamiêta. Rozgl±da siê i nie wie nawet kim jest...
Widzi tylko malutk± wioskê, do której postanawia wyruszyæ.
Rozdzia³ I
Pocz±tek
- Auuu... moja g³owa...! – powiedzia³, z akcentem du¿ego bólu i cierpienia – Gdzie ja jestem...ach! Nic nie pamiêtam... C-co siê sta³o...?
Opar³ siê o wielki g³az stoj±cy przed nim i swoj± praw± drgaj±c± rêk± trzyma³ g³owê.
- O Sonadasie...! C-co ja mówiê? Jaki Sonadas? Kto to Sonadas?! Czy kto¶ wie kto to jest do pieprzonej cholery Sonadas??!! – krzycza³ g³o¶no, a jego echo odbija³o siê o ska³y i góry, jak bumerang, który zawsze wraca, choæ czasem z bólem – G-gdzie ja jestem?! Co ja robiê?! Co ja jestem...!
Jego g³os umilk³. Trzyma³ siê nadal za g³owê w d³u¿szej chwili zastanawiaj±c siê, i szukaj±c odpowiedzi na te g³upie pytania, dotycz±ce jego pochodzenia i miejsca, w którym siê on znajduje patrzy³ raz na ziemiê, a raz na niebo. Patrzy³ w dal, gdzie widzia³ piêkne góry wij±ce siê po krañcach kontynentu, które jak fale morza uderza³y to raz w jedn±, to za¶ w druga stronê. Spojrza³ na swoje d³onie, gdzie by³y ¶lady po trzymaniu ostrzy i blizny. Na jednym palcu zobaczy³ krew, po czym g³ucho krzykn±³ i trzyma³ siê za palec, tamuj±c j±.
- Ej, no kto tak tam krzyczy! – us³ysza³ g³os wynios³y, którym siê wystraszy³. G³os ten mu co¶ przypomina³. Mia³ on w sobie co¶ zarazem wynios³ego i tajemniczego, a zarazem delikatnego, jak oswojony tygrys, który gryzie nigdy gdy siê spodziewasz, bo nigdy nie wiesz kiedy ciê ugryzie. Jak w±¿ który uk±si raz zabijaj±c z miejsca, a raz potrzeba kilka dni, tygodni za nim trucizna dopiero zacznie dzia³aæ.
Odpar³ milczeniem. S³ychaæ by³o kroki zza ska³y.
- No, do cholery jest tam kto¶ w ogóle?! – krzykn±³ jeszcze raz nieznajomy – Nie, no ju¿ jestem chyba za stary i s³yszê jakie¶ g³osy zza ¶wiatów!
- Jestem... – rzek³ cichym g³osem i us³ysza³ coraz bli¿sze kroki i coraz szybsze swoje bicie serca, gdy nagle zza ska³y wy³oni³a siê ma³a postaæ z kamizelk± z koziej skóry. Góral trzyma³ w rêku ma³± laseczkê, co nadawa³o mu górski urok.
- No, a jednak kto¶ jest! Kim ty jeste¶?
- Ja...yyy – mówi³ zastanawiaj±c siê szybko nad swoim imieniem – Jestem Faster!
- No, a ja jestem Szaku³, brat £achima... Co tutaj porabiasz?
- Ja... stan±³em trochê ¿eby odpocz±æ... A ty?
- A no ja idê, od domu w którym to rodzina mnie nie kocha, ino babcia, która piecze przepyszne ciasteczka, mówiê ci! Musisz kiedy spróbowaæ!
Faster, za¶mia³ siê g³o¶no i niekulturalnie, chrapi±c przy tym jak ucieszony prosiak.
- Nie, no ja prawdê mówiê! Moja babcia jest mistrzem w pieczeniu ciasteczek! No mówiê ci!
Faster coraz g³o¶niej siê ¶mia³ i coraz to bardziej chrapi±c, jakby siê krztusi³.
- Nie, no z czego ty siê ¶miejesz? Powiedz, no?
- Nie, nic. Z niczego... heh. Ja...ja... Podró¿ujesz do miasta?
- A no mo¿e, do mojego brata pewnie, zobaczymy gdzie mnie nogi ponios±...
- Mogê i¶æ z tob±?
- No pewnie, tylko pogadajmy se jeszcze trochê bo mi smutno.
- A czy miasto jest daleko? – dopytywa³ siê Faster.
- No, trochê tej drogi to jest, trzeba bêdzie w lesie nocowaæ i uwa¿aæ na jakie stworzenia...
- Mówi±c stworzenia co masz na my¶li?
- A no cieniostwory, trolle, dzibdziace...
- Dzibdziace? – przerwa³ mu Faster
- No, dziubdziace, to takie stworzenia co dziupi± tak. Niektórzy na nie mówi± ¦cierwojady...
- Aha... – Odpar³ udawaj±c ¿e wie o co chodzi – A co to za kontynent? Co to za kraj?
- ...
Baca tak siê zacz±³ ¶miaæ, ¿e gdyby góry i szczyty by³y ze szk³a, pêk³yby jak balon przek³uty ig³±.
- Z czego siê ¶miejesz?
- No bo... No, wiesz... A no sam nie wiem czemu...!
- Eh... To odpowiesz na te pytania?
- No, pewnie! To Aigileria, a kontynent to te¿ Aigileria... Najbli¿sze miasto, do którego podró¿ujemy to Nerdean, ma³a wioska ¿e tak powiem.
- No, wiêc idziemy?
- No, pewnie! Zatrzymamy siê w drodze do karczmy ,,pod skutym jeleniem” gdzie wypijemy i zjemy. – mówi³ powoli Szaku³ – No to w drogê!
Podró¿ do Nerdean
Szli¶my le¶n± ¶cie¿k± wij±c± siê pomiêdzy drzewami. Nie odzywali¶my siê, jednak tê g³uch± ciszê musia³em przerwaæ kolejnymi pytaniami...
By³ poranek. Rosa na trawie a¿ brzêcza³a, gdy siê po niej przechodzi³o. Krople deszczu sp³ywa³y po z³oconych li¶ciach, spadaj±c na ziemiê i rozpryskuj±c siê wraz z innymi kropelkami. Wygl±da³o to jak taniec. Zza górki widaæ ju¿ by³o Fastera, oraz id±cego u boku Szaku³a. Góral mia³ na sobie s³ab± kurteczkê z owczej skóry, która to pasowa³a do jego jasnych rudych w³osów. Baca z daleka wygl±da³ jak dziecko, które siê bawi jak±¶ pa³eczk±. Wtem m³odzieniec przerwa³ ciszê.
- Kto to jest Sonadas? – zada³ pytanie, po którym baca nagle stan±³ i patrzy³ w Fastera spojrzeniem zdziwienia, a tak¿e przestraszenia. – Kto to? Sonadas? Hê?
- No, Sonadas to... yyy... jakby ci to powiedzieæ... No wiêc Sonadas to przeciwieñstwo Raileba, który to jest bogiem z³a i ciemno¶ci. To on stworzy³ te wszystkie stworzenia, pocz±wszy od orków, a zakoñczywszy na smokach.
- Orków? Smoków?
- Nie no, z jakiej ty siê choinki urwa³e¶, hê? Co ci siê sta³o? Sk±d ty jeste¶ w ogóle? Z innego ¶wiata?
- Nie... ja... Ok³ama³em ciê. Ja nazywam siê... Nie wiem jak siê nazywam i sk±d pochodzê. Obudzi³em siê ko³o ska³y i nie wiem co by³o wcze¶niej... To takie dziwne...
- Oho! Skleroza w tym wieku! No, no, no! – ¶mia³ siê Szaku³
- Nie, to nie skleroza! Naprawdê nie wiem kim jestem! Zapomnia³em!
- No to masz szczê¶cie, bracie bo zbli¿amy siê w³a¶nie do gospody u Kertaba, tam na noc wypijesz jednego g³êbokiego, po³o¿ysz siê spaæ, a rano jak wstaniesz, wszystko bêdziesz wiedzia³!
- Tak. Jasne – westchn±³ Faster, które to westchnienie by³o pe³ne bólu i zmêczenia, jakie ch³opak do¶wiadczy³ id±c do tawerny.
- No to jeste¶my! – krzykn±³ Szaku³ wchodz±c do gospody, a za nim Faster.
- Czy ty zawsze musisz mówiæ no?
- No...
- Eh... – kolejne westchnienie Fastera zawiera³o du¿o cierpienia od strony g³owy, która mu pulsowa³a jak serce, które mu mocno bi³o.
- No, bracie! Wêdrówka by³ niez³a! – krzykn±³ sapi±c Szaku³.
- Przestañ mówiæ no!
- No dobra.
- Eh... – trzecie westchniêcie mia³o na celu ukazaæ zdenerwowanie na Szaku³a, jak i jego ostrze¿enie.
Faster i Szaku³ zarezerwowali pokoje i weszli, obaj k³ad±c siê na ³ó¿kach i my¶l±c o sobie. Faster my¶la³ o tym gdzie jest, oraz o tym dlaczego rodzina nie kocha Szaku³a. I gdzie jego owce... Te g³upie pytania ko³owa³y mu w g³owie, a powieki jego zaczê³y opadaæ. Nic nie czu³. Zasn±³.
Rano wsta³ wcze¶nie, gdy¿ zbudzi³y go wynios³e g³osy pochodz±ce z do³u, gdzie karczmarz wcze¶niej my³ kubki po piwie i nalewa³ kolejne. Faster s³ysza³ dok³adnie o czym rozmawiaj±.
- Panowie, ja nic nie wiem! Ostatnio meldowa³o siê u mnie dwóch go¶ci! – krzycza³ Kertab.
- Gdzie oni s±! – zabrzmia³ g³os wynios³y i gruby, jakby sam król tutaj by³.
- ¦pi± w tej chwili! Nie mo¿na ich budziæ! – odpowiada³ w³a¶ciciel gospody.
- Mieli broñ?
- Nie, nie mieli! W ogóle! Widaæ by³o ¿e z gór przychodz±!
- Ech! No dobrze! Masz szczê¶cie! Ale jak to oni, to ju¿ nie ¿yjesz! – odpar³ g³os go¶cia, który wyszed³ z karczmy nerwowo trzaskaj±c za sob± drzwi. S³ychaæ by³o si±kanie nosem. Karczmarz p³aka³. Faster postanowi³ zej¶æ na dó³ dowiedzieæ siê co tu siê wydarzy³o wieczorem. Nie zeszed³ jeszcze nawet po schodach, lecz ju¿ us³ysza³ g³o¶ny i gro¼ny g³os karczmarza, przez który ma³o co Faster nie wywróci³ siê na schodach.
- Ej! Kto tam! – krzykn±³ gospodarz do m³odziana, który w³a¶nie zeszed³ – Kogo tam... A, to ty! Co mam zrobiæ dla szanownego klienta?
- Odpowiedzieæ na pytania... – rzek³ spokojnie Faster
- S³ucham...
- Kto tu by³?
- Kiedy? Nikogo nie by³o... – mówi³ zdziwiony
- Jak s³ysza³em rozmowê przez ¶cianê pokoju. O co chodzi³o?
- Przysiêgam, ¿e z nikim nie rozmawia³em! – mówi³ Kertab trzymaj±c rêkê na sercu – Jak Sanadosa kocham!
- Mo¿e mi siê zdawa³o – odpar³ Faster siadaj±c przy jednym ze stolików na którym siedzia³ facet podpieraj±c siê praw± rêk± o podbródek. Patrzy³ w kieliszek wina, jakby chcia³ sprawdziæ, czy na pewno jest dobre i nie truj±ce. W koñcu znalaz³ odwagê i jednym szybkim ruchem rêki wypi³ wino. Westchn±³.
- P-poproszê jeszcze jedno... – powiedzia³ do karczmarza, a on jakby ju¿ przygotowany na zamówienie poda³ gotowy kieliszek wina. – Kto dzisiaj?
Gospodarz popatrza³ na Fastera, jakby sprawdza³ czy nie s³yszy i szepn±³ co¶ pijakowi na ucho.
- Takie ¿ycie... – westchn±³ klient, po czym karczmarz zabra³ siê z powrotem do mycia kubków i kieliszków.
- Ma³o macie tu klientów... – powiedzia³ Faster w kierunku Kertaba.
Nagle zaczêli siê obaj g³o¶no ¶miaæ. Faster siedzia³ zdziwiony patrz±c raz na pijaka, który mia³ ¶miech niczym prosiak i na karczmarza, który wy³ niczym wilk do ksiê¿yca.
- O co chodzi?
- O nic... – mrukn±³ pijak
Faster przysun±³ siê do pijaka, tak ¿eby karczmarz nie s³ysza³ i zapyta³.
- Czy wiesz co siê sta³o wieczorem?
Pijak spojrza³ na karczmarza i z powrotem na Fastera.
- Nie wiem... - odpar³
- Ile st±d jest miasto? – pyta³ dalej
- Nie wiem...
- Czemu tutaj jest tak ma³o osób? – dopytywa³ siê Faster
- Nie wiem...
- Czy ty cokolwiek wiesz?!
- Nie wiem... – odpar³ patrz±c siê w kieliszek
- Nie wiesz czy co¶ wiesz?
- Nie wiem... – w tej chwili Faster wsta³ i wyszed³ z gospody siê orze¼wiæ.
Na dworze by³o ciep³o. Wielk± duchotê, przeszywa³ ma³y cichy wiaterek przyjemny dla cia³a. Faster podszed³ do ¼róde³ka i usiad³ przed nim. Nachyli³ siê i... zobaczy³ m³odego, przystojnego wie¶niaczka, który w skutek wiecznych walk, mia³ na twarzy blizny. Jego niebieskie oczy odzwierciedla³y jego ciemne, d³ugie i zaro¶niête w³osy.
Dopiero teraz móg³ ujrzeæ siebie, kogo¶, kogo nigdy nie widzia³. Dozna³ deja vu. Jego d³ugie, t³uste w³osy, zas³ania³y niewinn± twarz, pe³n± strupów, blizn i chrost. W jego nogach widnia³a si³a biegu i wytrzyma³o¶æ. Te zamy¶lenia przerwa³ mu g³os pochodz±cy zza jego pleców.
- No! Tu jeste¶! Szuka³em ciê! No to jak, idziemy?!
- Spó¼ni³e¶ siê trochê! – powiedzia³ ironicznie Faster
- No bo… - pasterz szuka³ odpowiedzi – Przysn±³em sobie troszkê!
- Eh... Wiesz co siê tutaj wydarzy³o?
- A no nie wiem! Co siê sta³o? Mów, mów! – mówi³ szeptem podniecony baca.
- Tego w³a¶nie ja te¿ nie wiem. Wieczorem co¶ siê sta³o. By³a tu nawet stra¿. Podejrzewaj± nas o co¶. Co robi³e¶ w nocy?
- No spa³em! A có¿ mia³em robiæ! Ja zawsze tak ¶piê, ¿e mnie nic nie obudzi! Szczególnie po ciastkach babciuni! Musisz kiedy spróbowaæ! Mówiê ci!
Na twarzy Fastera widnia³ u¶miech
- Ju¿ to mówi³e¶...
- No, niby tak! Ale ja to mam sklerozê! A propos sklerozy! Jak tam g³owa, boli? Wiesz ju¿ co i jak...?
- Nie, nie wiem... – mówi³ zamy¶lony ch³opak – Idziemy?
- No, a jak¿e! – krzykn±³ góral, po czym obaj ruszyli przed siebie, do wielkiego lasu...
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfunlifepok.htw.pl