To ju¿ miesi±c i piêæ dni 

Seungri — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress

By³em zdecydowanie za wcze¶nie, a jednak przy chodniku czeka³a ju¿ na mnie ciemna postaæ, po³yskuj±ca blado plakietk±. Inspektor OFI nie zd±¿y³ siê jeszcze przywitaæ, a ju¿ moja nadpunktualno¶æ wzbudzi³a jego ciekawo¶æ.

- Którêdy pan przyszed³? Pieszo? Autobus o tej godzinie nie doje¿d¿a do przystanku i przyszed³ pan wcze¶niej? Tutaj mo¿e siê pan trochê spó¼niæ, nie ma obawy. - Niektórzy tak maj±, ¿e swoj± kierownicz± rolê odgrywaj± na nutê ojca pob³a¿liwego.

Wprowadzi³ mnie do ¶rodka i zacz±³ oprowadzaæ po zak³adzie. Co rusz potyka³em siê o jakie¶ porozrzucane druty, albo wdeptywa³em w ka³u¿ê o osobliwej woni. Nowiutki uniform nie poci±gnie d³ugo. Latarka szybkimi skokami omiot³a teren i mienie. Weszli¶my do bia³ego, blaszanego prostopad³o¶cianu, przeszklonego z jednej strony. Belweder to nie jest, zd±¿y³ uprzedziæ kierownik jeszcze w biurze. Pobie¿nie zapoznany zosta³em z obowi±zkami, dokumentacj± i narzêdziami pracy: wspomnian± latark±, pilotem GE i czarn± lag±, której bez ukoñczenia trzymiesiêcznego kursu nie wolno mi u¿ywaæ. Wszystko jasne, ¿adnych pytañ. Powinienem by³ chyba jakim¶ grubym kawa³em lub durn± w±tpliwo¶ci± zapobiec k³opotliwym s³owom, które przerywaj±c dwusekundowe milczenie pad³y z kawowo-tytoniowych ust.

- Jak to siê sta³o, ¿e nie uda³o siê panu znale¼æ dot±d pracy? Z wy¿szym wykszta³ceniem...

Spojrza³em mu w oczy, lecz nie mog³em przenikn±æ przez szk³a okularów, zwielokrotniaj±ce liczbê ¿arówek w pomieszczeniu. Pomniejszony prawie tak samo, kiedy t³umaczyæ musia³em siê z nieodkurzonego mieszkania ze³ga³em, ¿e pracowa³em, choæ marnie, ma³y pisarczyk z Florencji ledwie wi±¿±cy koniec z koñcem t³umaczeniami, wie pan, umowa o dzie³o, posucha w zleceniach, wy¿yæ siê nie da...

- No tak. - przekrzywi³ g³owê w udanej zadumie i grobowym westchnieniem wypali³ gotowe na takie wzruszaj±ce opowie¶ci "takie czasy", "do czego to dosz³o", czy co¶ w tym stylu.

* * *

Sterty gazet wyblak³ych od wyczytania wzd³u¿ i wszerz. Lodowaty dotyk blatu, którego nie siêgnie pl±cz±cy siê u stóp elektryczny ¿ar. Chór ¿arówek intonuje zg³oskê doskonalsz± od "om". Wpó³ do trzeciej. Pora zaw³aszczona przez odwzajemniane hafotami psów bezsennych dudnienie ciê¿arówek, pogwizduj±ce pó³gêbkiem poci±gi, ³opocz±ce p³achty folii, akrobatyczne pozy nieznacznie poprawiaj±ce odbiór kontrolnego obrazu, muchê zb³±kan± w drodze do ciep³ych krajów i krzepn±c± na szybach rosê.

Obchodzê teren obiektu i zastanawiam siê, co siê sta³o z moim smutkiem miejsc niechcianych. Dlaczego podra¿niona ch³odem nocy pamiêæ nie przywo³uje obrazów pustych kolonijnych korytarzy, zamroczonych pó³piêter rozweselanych ipsacj±, albo szarych wojskowych koców (pod którymi gniot± siê ¶wierszczyki obsypane okruszkami panzer-wafli) i odrapanych okien kompanii z widokiem na zwietrza³y plac? Mo¿e pan mi powie, kulawy autobusie? Albo pani, porzucona ciê¿arówko? Szyb samochodowych ustawionych pod p³otem szeregiem jak na rozstrzelanie nawet nie ma co pytaæ. Przepe³niona w±tpliw± zawarto¶ci± moja g³owa wyla³a i teraz dudni g³uchym echem.

* * *

No ³adnie! Oddaj±c rano klucze do "wartowni" dziadkowi w fartuszku co¶ tak czu³em, ¿e mogê mieæ k³opot z dostaniem siê do obiektu. Przywita³y mnie wierzeje bramy, zawarte i spiête k³ódeczk±, oraz nieczynny domofon przy furtce. Có¿ robiæ? Ol¶niony, ¿e to przecie¿ ja decydujê o tym, kto w godzinach nocnych jest tu persona non grata przesadzi³em bramê. Rozwieraj±ce siê pod moim ciê¿arem skrzyd³a da³y do zrozumienia, ¿e k³ódka wcale nie by³a zatrza¶niêta. Gipsowy rottweiler za plecami rozdziawi³ pysk szyderczo. No i co siê cieszysz, rêcznie malowany przejawie koszmarnego gustu? Wspi±³em siê na betonowy ganek. Dzwonka brak. Zastuka³em ko³atk± w ciemne drzwi. Skrzyyyyyp! Stuk-stukstuk!............... Skrzyyyyyyyyp! Stuk-stuk-stuk! Cisza. ¦licznie. Bêdê ca³± noc tu sterczeæ, bo obrêcz ko³atki za lekka i przez to niezbyt dono¶na. Przecie¿ kamieniem w okno nie rzucê, nie jestem ³obuz.

W koñcu drugimi drzwiami wycz³apa³ w moim kierunku roznegli¿owany mê¿czyzna. Odbieraj±c od niego klucze zapyta³em, a w³a¶ciwie zapytaæ chcia³em, jak to ma..., gdy t³u¶cioch o twarzy niewyspanej od dziesiêciu lat stan±³ bokiem, jakby uchyla³ siê od niewyprowadzonego jeszcze pytania, i wysapa³:

- Pan tutaj pierwszy dzieñ? Kierownik panu nie powiedzia³?

- Drugi dzieñ, tylko...

- Mnie ju¿ ta ochrona zaczyna najnormalniej wkurwiaæ - patrz±c to na roze¼lone czo³o, to na wydêty z pretensj± brzuch, to na poirytowane papucie i w³ochate ³ydki w nienajlepszym humorze trudno by³o mu odmówiæ racji, cokolwiek wyra¿enie "najnormalniej" mia³o oznaczaæ. - Pan wie, ¿e taki tu by³ jeden, co nawet nie wiedzia³, gdzie to jest i do s±siada polaz³.

Có¿, krzepi±ce jest odkrycie, ¿e nie stoi siê na najwy¿szym podium dla zamotanych. Wtórno¶æ takiej rewelacji wcale nie os³abia jej krzepi±cej si³y, rzecz ma siê chyba przeciwnie.

- A z panem na pewno by³ kierownik i pokaza³ panu wszystko co i gdzie? - ropusze usta zaskrzecza³y podejrzliwie.

- Ale¿ tak! - zapewni³em - Wszystko wiem co i gdzie, tylko nie wyja¶nili¶my kwestii kluczy...

- Pan je rano po prostu zostawi któremu¶ z pracowników.

No przecie¿ tak zrobi³em i trochê czasu minê³o, grubasie, zanim raczy³e¶ tu do mnie z nimi zej¶æ.

- Aha. To bardzo dobrze. W takim razie dziêkujê bardzo i ¿yczê dobrej nocy. - wy¶piewa³em ucieszony, ¿e post±pi³em w tej sytuacji jak najw³a¶ciwiej.

- Dobranoc. - odpowiedzia³ na odchodnym uprzejmy ju¿ g³os.

Z dobrego samopoczucia wyrwa³ mnie rano m³odzieniec o czerstwej cerze i zezie tak potê¿nym, ¿e doprawdy nie³atwo by³o w pierwszej chwili zgadn±æ czy zwraca³ siê do mnie, czy do którego¶ z kolegów mieszkaj±cych w g³êbi jego czaszki. Z dziarsko¶ci±, w³a¶ciw± zezowatym spryciarzom o skórze spieczonej od spania na przypiecku, pokaza³ mi, gdzie zapaliæ nadt³uczon± latarniê, by o¶wietliæ zab³ocony placyk, a kiedy wrêczyæ mu chcia³em klucze poradzi³, abym zatrzyma³ je sobie, skoro mam pe³niæ na z³omowisku nastêpn± s³u¿bê i nastêpn± i nastêpn±. No przecie¿ to jasne! Po có¿ mia³bym komu¶ dawaæ niepotrzebnie dostêp do mojej budy? Swojej niegramotno¶ci nie mogê przypisaæ - ot, tak sobie - niewyspaniu. Czy¿by moja wrodzona g³upota nie predysponowa³a mnie nawet na stanowisko szeregowego pracownika ochrony?
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl