Seungri — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress
Z pamiêtnika podró¿nika: przez granicê polsko-bia³orusk±
Ku¼nica Bia³ostocka jest ma³ym miasteczkiem, które znajduje siê oko³o 60 kilometrów od Bia³egostoku. Niby nie ma tam na czym oka zawiesiæ, ale przy dworcu kolejowym sytuacja wygl±da inaczej.
W tym miejscu mo¿emy spotkaæ wszystkich, którzy zarabiaj± na handlu przygranicznym. Ka¿dy biega, nikt nie ma na nic czasu i wszêdzie s³ychaæ tylko g³osy: - Masz papierosy? Masz wódkê?
Przeciêtny cz³owiek nie znajdzie w tym miasteczku nic ciekawego. Oprócz stoj±cych i ¿uj±cych bez stresu trawê krów na polu. Romantyk, byæ mo¿e zwróci uwagê na domki, piêknie s±siaduj±ce z natur± i same lasy, lasy i jeszcze raz lasy dooko³a. To ciche i spokojne miasteczko, gdzie ka¿dy ka¿dego zna, i czêsto wieczorami s±siad zagl±da do s±siada na herbatkê i nie tylko. A jednak…
Przy dworcu kolejowym sytuacja wygl±da inaczej. Tu ca³y czas toczy siê ¿ycie. Ludzie, „wylewaj±” siê z poci±gu relacji Grodno - Ku¼nica, Ku¼nica - Grodno. W tym miejscu mo¿emy spotkaæ wszystkich, którzy zarabiaj± na handlu przygranicznym. I robi± to skutecznie. Ka¿dy biega, nikt nie ma na nic czasu i wszêdzie s³ychaæ tylko g³osy: - Masz papierosy? Masz wódkê?
Ale zacznijmy od pocz±tku.
Wyobra¼my sobie, ¿e jeste¶my w Grodnie. Jestem zwyk³ym studentem, który czterdzie¶ci minut temu spokojnie jad³ sobie ¶niadanie w domu, ¿egna³ siê z rodzicami, zabiera³ baga¿ i wybiera³ siê w siedmiogodzinn± podró¿ do Warszawy.
No i jestem na grodzieñskim dworcu kolejowym. Jest 9:15 rano. Zaspany, z wielk± nadziej± kupienia biletu do Ku¼nicy Bia³ostockiej, podchodzê do kasy i jak zwykle zostajê zrugany, ¿e nie mam drobnych. Do tego akurat ju¿ siê przyzwyczai³em, wiec nie zawracam tym sobie g³owy. Po udanym zakupie przewa¿nie mam w zanadrzu oko³o 40 - 45 dodatkowych minut. I w³a¶ciwie dopiero teraz zaczyna siê prawdziwa podró¿. Po pierwsze, stojê w kolejce na której koñcu zostanie sprawdzony mój bilet, potem stanê w kolejce na koñcu której kto¶ sprawdzi mój baga¿. Na koñcu stanê w takiej, w której zostanie sprawdzony mój paszport. Po trzeciej "odprawie" wejdê do poczekalni, gdzie mogê odpocz±æ i na jaki¶ czas z ulg± przysi±¶æ… Albo zrobiæ zakupy w sklepach bezc³owych.
Jeszcze mniej ni¿ rok temu za ok. 13 dolarów amerykañskich da³o siê tu kupiæ litr wódki i karton papierosów „Marlboro”. Miejscowi handlarze je¿d¿± z tym towarem, sprzedaj± „znajomym” w Polsce i wracaj± z powrotem, te¿ z towarem. Praca nie³atwa - same stresy. Ale o tym pó¼niej.
Na zegarze 10.05. S³ychaæ d¼wiêk otwieraj±cych siê drzwi i wszyscy pasa¿erowie razem, niczym fala tsunami, wylewaj± siê na zewn±trz dworca, na perony. A potem do czekaj±cego na wszystkich, starego, zagrafitowanego poci±gu podmiejskiego. Napiêcie w poczekalni przy wyj¶ciu jest tak du¿e, ¿e pracownik stra¿y granicznej, „operuj±cy” wyj¶ciowymi drzwiami po prostu musi b³yskawicznie odskoczyæ, inaczej zosta³by stratowany. Mija kilka minut - jestem w poci±gu. Kto zd±¿y, ten siada. Wiêkszo¶æ miejsc z przodu od samego pocz±tku zarezerwowali handlarze, wiêc jedyne wyj¶cie to pój¶æ do ostatniego wagonu.
W drodze mam dobr± okazjê poznaæ bli¿ej trudni±cych siê handlem przygranicznym. To praca nie³atwa, wymagaj±ca du¿ej odporno¶ci psychicznej. Z towarem je¿d¿± wszyscy - starcy, osoby w wieku ¶rednim, m³odzie¿. Wszyscy oni maj± ten sam cel - powpychaæ jak najwiêcej paczek papierosów i alkoholu do swoich spodni, bluz i do wszystkich mo¿liwych miejsc w poci±gu, bez zbytniego wysi³ku przetransportowaæ to przez granicê i sprzedaæ. Osoby te czêsto zachowuj± siê po chamsku i s± pyskate.
Podró¿nik, nie maj±cy pojêcia, ¿e to handlarze, pomy¶li ¿e przez przypadek trafi³ do cudacznego zoo, gdzie stado ma³p rozmawia, pije, przebiera siê, i jedna przez drug± chwali siê paszportami. Czytaj±cy powie, ¿e brzmi to dziwnie, ale taka jest prawda. Najgorsze jest to, ¿e np. spodnie przywo¿one ju¿ z Polski na Bia³oru¶ czêsto s± ubierane na spocone nogi starych dziadków, a dopiero pó¼niej, bez ¿adnego prania czy czyszczenia, sprzedawane na bazarze.
Mija pó³ godziny. Poci±g zatrzymujê siê. Przez zapocon± od wypitego przez handlarzy alkoholu szybê, ledwo widaæ budynek stra¿y granicznej. Jest to ostatni przystanek przed Ku¼nic±. Trochê stoimy i czekamy. Ludzie w wojskowych ubraniach sprawdzaj± poci±g, co¶ krzycz± do maszynisty i ruszamy. Jeszcze trochê, i jeste¶my na miejscu. Od przekroczenia granicy eskortuje nas bia³y „Range Rover”, polskich s³u¿b granicznych. Domy¶lam siê ¿e spowodowane jest to czêstym wyrzucaniem z okien towaru przez handlowców. Wiêc w razie takiej akcji zabierze go nie „znajomy”, lecz stra¿nik.
Mija jeszcze kilka minut i jeste¶my w Ku¼nicy. Sprawdzam zegarek - jest 11.01. Przekrêcam strza³ki do ty³u na 10.01, na polski czas i spokojnie czekam na stra¿ników. Gdy nareszcie wchodz±, powstaje szmer i zamieszanie. Czêsto pasa¿erów, wpychaj±cych siê do pierwszego wagonu na kontrolê, stra¿nicy wyganiaj± do ostatnich albo ka¿± znale¼æ miejsce i usi±¶æ, a wiadomo, je¿eli poci±g i tak jest wype³niony po brzegi lud¼mi, to wolne miejscówki s± dopiero na koñcu. Kontrola paszportów zwykle nie trwa d³ugo, zw³aszcza je¿eli jeste¶ z przodu. Zdarzaj± siê przypadki, ¿e stra¿nicy kogo¶ nie przepuszcz±, zdarza siê nawet, ¿e kogo¶ zabior±, ale to rzadko¶æ. Dajê paszport - stra¿nik sprawdza go. Nieraz zapyta siê o kierunek i cel podró¿y, potem postawi piecz±tkê, i „do widzenia”. Z celnikami te¿ nie mam problemów, bo jak s³ysz±, ¿e jestem studentem, czêsto nie sprawdzaj± nawet baga¿u. Owszem, istniej± sytuacje, gdy niemal w³a¿± do plecaka, raz musia³em nawet otworzyæ paczkê z cukrem, aby celnik „spróbowa³” ten cukier, ale s± to
rzadkie sytuacje.
Wychodzê z poci±gu i od tego momentu zaczyna siê drugi etap podró¿y - podró¿ polska - ³atwiejsza.
Jest 10.30 i muszê sobie znale¼æ transport do Bia³egostoku czy Sokó³ki, sk±d mam pospieszny do Warszawy. Szukam autostopu, za który co prawda muszê zap³aciæ 10 z³otych, ale takie tutaj s± zwyczaje i jak tego nie szanujesz, to zostaje tylko jedne wyj¶cie - czekaæ ze trzy godziny na osobowy w tym samym kierunku, a nie zawsze jest czas na takie czekanie. Autostopem ³atwiej. Jad±cy do Bia³egostoku ludzie zabieraj± naraz nawet po 5 - 6 osób i przy tym jeszcze i dorabiaj±, a my siê nie spó¼niamy.
Na zegarku 11.30. Po godzinnej je¼dzie wysiadam z samochodu, tu¿ przy stacji kolejowej z napisem „Bia³ystok”… i zostaje tylko jedno - kupiæ bilet i wsi±¶æ na pospieszny do Warszawy, co na przyk³ad w czasie ¶wi±t nie jest ³atwe, poniewa¿ ludzi jest tak du¿o, a wagonów tak ma³o, ¿e zdarza siê nawet staæ przez ca³± drogê w ubikacji. Ale to szczegó³. Je¿eli Wam to nie przeszkadza, to zapraszam i ¿yczê przyjemnej podró¿y.
¬ród³o: Wiadomo¶ci24
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfunlifepok.htw.pl