Czas nie leczy ran 

Seungri — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress

„Czas nie leczy ran”

Nazywam siê Paniel Da³ka. To niecodzienne nazwisko wziê³o siê z braku kompetencji po³o¿nej, która wype³nia³a rejestr w dniu moich urodzin. A mo¿e chcia³a siê jako¶ zem¶ciæ za to, ze rodzice dali jej na imiê Andrzej? W ka¿dym razie na urzêdowych papierkach musi siê podpisywaæ Andrzej Kostrzena, a znajomym przestawia siê jako Andrzelika.
Koledzy nazywali mnie geniuszem, a ja nigdy nie zaprzecza³em. By³o tak, poniewa¿ zawsze znajdywa³em jakie¶ wyj¶cie, a ka¿dy wzór umia³em zast±piæ innym, wymy¶lonym przeze mnie wzorem. Te lata ¶wietno¶ci ju¿ minê³y, a mi zosta³y tylko wspania³e wspomnienia. Chcia³em siê z wami podzieliæ tym wszystkim, bo nic innego nie mam. Siedzê teraz pod mostem jako siedemdziesiêcioletni nieudacznik. W moim wieku nie mo¿na od pamiêci oczekiwaæ wiele i choæ ja na swoj± nie narzekam, nie umiem przywo³aæ wszystkiego, co minê³o. Opowiadaæ zacznê od czasów gimnazjalnych, bo tam siê moja przygoda tak naprawdê zaczê³a. Tak wiêc wys³uchajcie mnie je¶li chcecie.

****

Szed³em korytarzem i zauwa¿y³em, ze na tablicy og³oszeniowej wisi zdjêcie. Podszed³em bli¿ej. By³a to czê¶æ kampanii wyborczej do m³odzie¿owej rady gminy, a kandydatem by³ Micha³ Dragan. Bardzo go lubi³em, wiêc dla jego dobra przyklei³em na jego twarz papierowy kwiatek s³u¿±cy do ozdabiania gazetek szkolnych. W tej chwili poczu³em, kogo¶ za moimi plecami, obróci³em siê i w ostatniej chwili z³apa³em draganow± rêkê, zmierzaj±c± ku mej twarzy. Od razu wiedzia³em, ¿e to za tego kwiatka. Wyja¶ni³em to. Mianowicie udowodni³em mu, ¿e z takim promowanie swojego wizerunku daleko nie zajdzie. Otó¿ zrobienie trzech b³êdów w jednym wyrazie nie kwalifikuje go nawet do zamiatania ma³o ruchliwej ulicy. Micha³, jak mo¿na by³o siê spodziewaæ, nie widzia³ nic podejrzanego w wyrazie „Frzysko”, dlatego postanowi³em zaj±æ siê jego kampani±.
Zaczêli¶my od zdjêcia ¿elu z w³osów, którego Micha³ u¿ywa³ zamiast szamponu, ale to dalej nie pomaga³o, a ja mia³em ochotê za³o¿yæ mu worek na g³owê. Musia³em wymy¶leæ co¶, co odmieni go choæ o kilka stopni. My¶la³em d³ugo, ale by³o to zadanie ponad moje mo¿liwo¶ci, wiêc zostawi³em jego wygl±d i zaj±³em siê równie wa¿n± spraw±, a mam na my¶li spotkanie z wyborcami. U³o¿y³em ambitne przemówienie i kaza³em Draganowi wykuæ je i nie pytaæ, co oznaczaj± te wszystkie s³owa. Wydawa³o mi siê, ¿e osiem dni, bo tyle zosta³o do ustalonej daty spotkania ze spo³eczno¶ci± szko³y, jest wystarczaj±c± ilo¶ci± czasu na wykucie dwudziestu trzech zdañ. Okaza³o siê, ¿e by³o to bardzo proste, tylko Micha³ nie wiedzia³, ¿e trzeba po kolei, a ja musia³em robiæ z siebie kretyna i siedzieæ pod stolikiem dyktuj±c, co ma mówiæ kandydat. Pozytywnie z tego wybrnêli¶my, bo ludzie na koniec skandowali nazwisko Micha³a, co ¶wietnie wró¿y³o. Wtedy by³em ju¿ pewny jego wygranej.
Nadszed³ dzieñ wyborczy. Uczniowie wrzucili swoje karty do urn, a dwie godziny pó¼niej mia³y byæ wyniki. Tak te¿ siê sta³o. Wygrali¶my czterdziesto procentow± przewag± nad drugim kandydatem, co oczywi¶cie nie by³o zaskoczeniem. Da³o to Micha³owi pozycjê przewodnicz±cego samorz±du m³odzie¿owej rady gminy, a mi wielk± satysfakcjê.
Od tego czasu miedzy mn±, a Micha³em umacnia³a siê przyjacielska wiê¼. Spêdzali¶my ze sob± mnóstwo czasu. Zawsze potrafili¶my znale¼æ co¶ ciekawego do roboty.
Pi±tkowego wieczoru by³em z Draganem w szkole. Korzystaj±c z okazji, ze wo¼ny Stasio sprz±ta³ sale gimnastyczn± chcieli¶my trochê pograæ w siatkówkê. Pan porz±dkowy oczywi¶cie siê na to zgodzi³, prosi³ tylko, by mu nie przeszkadzaæ. Gdy grali¶my w siatê zawsze ja wystawia³em pi³kê, a Micha³ la³ j± swoj± potê¿n± ³ap± w pierwszy metr. Wygl±da³o to naprawdê imponuj±co, a by³o to dopiero rozgrzewka. Za którym¶ razem Micha³ odbi³ do mnie pi³kê i krzykn±³, ¿ebym da³ mu na zabójcê, bo tak nazywali¶my najsilniejszy atak. Wystawi³em. Micha³ wybi³ siê mocno w górê, wzi±³ zamach i omin±³ z pi³k±. Spad³ na parkiet. Nie utrzyma³ równowagi i polecia³ na Pana Stasia, który obok zmiata³ pobocze boiska. Wo¼ny upad³, a Dragan sta³ przez kilka sekund os³upia³y, a¿ pad³. Towarzyszy³ temu odg³os ³ami±cej siê ko¶ci. Wystraszy³em siê i podbieg³em. Wybuch³em ¶miechem, bo to nie ko¶æ, a kij od miot³y utkwi³ w odbycie Micha³a i podczas upadku z³ama³ sie w pó³. Jemu chyba nie by³o do ¶miechu. Wezwa³em karetkê. Zabrali go twierdz±c, ¿e miewali gorsze przypadki i ¿e wyjdzie z tego. Nie pozwolili mi jechaæ z kumplem.
Rankiem pojecha³em na stopa do szpitala. Micha³ by³ nieprzytomny, a na jego sale nie mo¿na by³o wchodziæ. Stan±³em wiêc na korytarzu i patrzy³em na kolegê przez szybê. Lekarz widz±c, ¿e przyszed³em do pacjenta w odwiedziny, podszed³ do mnie i podzieli³ siê opini±.
Jeszcze wczoraj my¶leli¶my, ¿e to bêdzie zwyk³y zabieg, ¿e zwyk³y towocik wystarczy. Okaza³o siê jednak, i¿ kij by³ sêkaty, przez co nie mogli¶my ca³o¶ciowo go usun±æ z organizmu Pana Micha³a. Zrobili¶my, co mogli¶my. Sprawy fizjologiczne nie bêd± problemem, gorzej z poruszaniem siê. Jedyny ratunek to przeszczep odw³oku. Z dawc± nie bêdzie trudno, ale operacja mo¿liwa jest tylko w USA i kosztuje na polskie siedemdziesi±t tysiêcy z³otych. Pacjent powinien przebudziæ siê za jak±¶ godzinê. Bêdzie, go mo¿na ostro¿nie zabraæ do domu.
Po powrocie do domu Dragan nie wychodzi³ z ³ó¿ka przez kilka godzin, a ja siedzia³em przy nim pocieszaj±c go, ¿e to nie jest takie straszne i ¿e jest wiele osób, które nawet tego nie maj±. Obieca³em te¿, ¿e znajdê pieni±dze na jego operacje.
Nastêpnego dnia Dragana do szko³y przywióz³ tato. Micha³ nie wygl±da³ dobrze. Mia³ dwa razy wiêksz± dupê ni¿ zwykle to bywa³o. Jego chód przypomina³ wêdrówkê najedzonej kaczki. Szed³ sztywno, bujaj±c siê solidnie na boki. Wygl±da³o to niecodziennie i mimo, ¿e Dragan by³ w tym momencie inwalid± nikt ze trzystu uczniów nie kry³ u¶miechu. Wymy¶lono mu nawet nowy przydomek, Kwadrat.
Po kilku dniach Micha³ mia³ siê lepiej, poszli¶my nawet pograæ w siatkówkê. Nie wygl±da³o to tak jak kiedy¶. Kwadrat wyskakiwa³ do pi³ki dok³adnie tak jakby mia³ klina w dupie, bo mia³, a gdy by³ w górze zwykle nie trafia³ w pi³kê lub kierowa³ j± w sufit wysokiej na dwadzie¶cia metrów hali. By³ w tym naprawdê niez³y… Po grze Dragan chcia³ ze mn± pogadaæ. Powiedzia³ mi, ze wstyd mu byæ przewodnicz±cym rady. W tym stanie nie móg³ prawiæ tej funkcji. Wed³ug mnie nawet przed wypadkiem nie móg³. Postanowi³ oddaæ mi stanowisko. Tak te¿ siê sta³o. Nazajutrz by³em ju¿ przewodnicz±cym.
Chcia³em to jako¶ wykorzystaæ. Napisa³em lipny projekt rozbudowy chodników w naszej gminie. Dosta³em na to dziesiêæ tysiêcy. Za piêæ stów kupi³em trzysta kilo wapna i zabieli³em krawê¿niki. Resztê kasy przeznaczy³em na Dragana. Nadal jednak by³o to za ma³o. Do dalszej zbiórki zwerbowa³em kompana, Franciszka Kozakiewicza. To by³ go¶æ. By³ o cztery lata starszy, a chodzili¶my do tej samej klasy. W¶ród nauczycieli nie by³ szanowany, to dlatego, ¿e mówili o nim ostatni wisznicki menel, mimo tak m³odego wieku.
Musieli¶my nazbieraæ jeszcze sze¶ædziesi±t kawa³ków. Czu³em, ¿e muszê dopi±æ tego w jaki¶ sposób. Pociesza³em siê tym, ¿e jestem Polakiem, bo przecie¿ mamy Ma³ysza i jako pierwsza nacja na ¶wiecie opracowali¶my sposób picia denaturatu, p³ynu borygo, wody koloñskiej, ale nijak mi to nie pomaga³o w zbiórce pieniêdzy.
Potrzebowali¶my jakiego¶ planu. Ten przyszed³ szybko. Jako nowy przewodnicz±cy rady mia³em piêædziesi±t procent g³osów i praktycznie nikt inny nie istnia³. Tak wiêc og³osi³em przebran¿owienie rady na sektê destrukcyjn±, a w³a¶ciwie abstrakcyjn±. Franek wymy¶li³ ideê… Jak wiadomo cz³owiek oprócz potrzeb oczywistych, takich jak oddychanie, czy sen potrzebuje czego¶ wiêcej. Wystarczy do niego trafiæ, a pieni±¿ki same bêd± wp³ywa³y. Ja do³o¿y³em do tego bo¿ka Alkatela i zrobi³em ma³y o³tarzyk w by³ej siedzibie rady gminy. „No³koms”, tak nazywali¶my sektê, a polega³a na tym, i¿ ka¿dy nowy cz³onek wyrzeka³ siê swojego telefonu, a pieni±dze z abonamentu przeznacza³ na nasz± religiê. Spojrza³em na to wszystko jeszcze raz, jak to siê mówi „¶wie¿ym okiem” i niestety zw±tpi³em, ale Kozakiewicz zapewnia³, ¿e wszystko opracowa³ i bêdzie to najbardziej dochodowy biznes w kraju. Warto dodaæ, ¿e wymy¶li³ to w piêæ minut. No dobra, da³em mu szansê, choæ nie wierzy³em w cokolwiek pozytywnego. Mieli¶my zacz±æ rankiem. Od³o¿yli¶my szko³ê na bok i poszli¶my do naszej salki. Przez ca³y dzieñ tak, jak siê spodziewa³em, nic siê nie dzia³o, nie by³o ani chêtnych, ani pieniêdzy. Jednak tym razem to ja chwyci³em odrobinê geniuszu i zorientowa³em siê, ¿e jedynymi osobami jakie wiedz± o naszym przedsiêwziêciu jestem ja i Franek. Tote¿ zainspirowa³o mnie do zrobienia kampanii reklamowej, bo przecie¿ by³em dobry w tym fachu. Przygotowa³em ulotki, a Franek rozniós³ je po domach. Kolejny dzieñ mia³ zaowocowaæ. To by³o to! Okaza³o siê, ¿e trafili¶my. Chêtnych by³o jak po banany za komuny. Tak wiêc nie pozosta³o mi nic innego prócz ,postawienia stoliczka przed wej¶ciem do naszej ¶wi±tyni. Wierni tryskali eufori± pierwszy z nich u¶ciska³ mnie i powiedzia³.
Duszpasterzu, nie wiem, czy mogê tak do pana mówiæ. Nie wa¿ne. Jestem wniebowziêty. Gdy przeczyta³em wasz± ulotkê poczu³em siê jakbym na nowo siê urodzi³. Dali¶cie ludziom to, czego tak naprawdê potrzebuj±. To dobro, jakie stworzyli¶cie powinno byæ wam wynagrodzone! Ja mogê powiedzieæ, dziêkujê.
Ja wiedzia³em, ¿e ma co¶ jeszcze do zrobienia, tak wiêc podsun±³em mu pod nos czarny worek na odpadki, a ten bez zastanowienia wrzuci³ swój telefon.
Interes siê krêci³, po pierwszym dniu mieli¶my ju¿ osiemdziesi±t telefonów, a po tygodniu przestali¶my je liczyæ. Abonamenty regularnie wp³ywa³y na nasze konto. Nazbierali¶my ju¿ na operacje. Na nasze nieszczê¶cie, co dobre szybko siê koñczy… Po miesi±cu do ty³ka przyczepi³a nam siê skarbówka z jak±¶ inspekcj± pracy. My¶la³em, ¿e to nie ma siê nijak do naszej religii. Zostali¶my jednak nazwani nielegaln± firm±. Ja nie mog³em nic zrobiæ, a oni na³o¿yli na nas ogromn± karê. Wszystkie pieni±dze diabli wziêli, co za tym idzie draganow± operacjê te¿… Rozp³aka³em siê. Nie wiedzia³em, co mam ze sob± zrobiæ, Franek czu³ to samo. By³o okropnie. Trzeba by³o co¶ zrobiæ. Nie mog³em tego tak zostawiæ! Sprzeda³em wszystko, co mia³ Franek. Niestety mia³ tylko poprzednio roczn± prenumeratê gazety „Dekarz”. Na skupie makulatury dosta³em za to sze¶æ piêædziesi±t. By³o to za ma³o. Wzi±³em siê w gar¶æ i sprzeda³em bizona mojego tata. Wygoni³ mnie za to z domu, ale w tej chwili liczy³o siê tylko dobro Dragana. Mia³em pieni±dze na w³a¶ciwy cel.
Na organ trzeba by³o z³o¿yæ, nie³adnie mówi±c, rezerwacjê. Zadzwoni³em i to zrobi³em. Kazano nam byæ za pó³ miesi±ca. Tak wiêc wydawa³o siê, ¿e mamy czas. Mieli¶my trochê kasy w zapasie, wiêc postanowili¶my pojechaæ wcze¶niej i zwiedziæ obczyznê, a ¿eby mieæ wiêcej forsy na pami±tki, zamówi³em najtañsze bilety na rejs do Stanów. Po czterech dniach byli¶my ju¿ na statku. Dragan cieszy³ siê jak ma³e dziecko, ¿e ju¿ nied³ugo wszystko wróci do normy. My cieszyli¶my siê razem z nim. P³ynêli¶my tak i p³ynêli¶my. Co¶ by³o nie tak, mia³em z³e przeczucie, ale w koñcu zobaczyli¶my l±d. Kwadrat podskakiwa³ z rado¶ci, chyba nawet na chwile zapomnia³ o tym, ¿e co¶ mu uwiera. Zeszli¶my ze statku. Bardzo siê zdziwili¶my, a przynajmniej ja, bo by³em pewny, ¿e kangurów w Ameryce nie ma, a jeden w³a¶nie wypasa³ siê dziesiêæ metrów ode mnie. Przeszed³em siê kawa³ek. Nic nie pasowa³o, inaczej wyobra¿a³em sobie ten kraj. By³em pewny, ¿e zamówi³em bilet do Stanów. Wyci±gn±³em go, ¿eby siê upewniæ. Tak te¿ by³o, nie doczyta³em tylko, ¿e z przesiadk± w Sydney. Powiedzia³em o tym ch³opakom. Micha³ siê za³ama³, bo nasz statek odp³ywa³ dopiero za dwa dni. A musimy byæ w Stanach za trzy. Nie by³o szans dop³yn±æ na czas. Próbowa³em jako¶ prze³o¿yæ operacjê, ale wszystko by³o ju¿ umówione i nie by³o o tym nawet mowy. Zaczê³a siê walka z czasem. Weszli¶my na pok³ad naszego statku. Trzeba by³o co¶ wykombinowaæ. Na pocz±tku wios³owali¶my, ale nie wp³ywa³o to na prêdko¶æ, z jak± mknêli¶my po wodzie. Pó¼niej cichaczem wyrzucili¶my trochê zaopatrzenia pok³adowego, a¿ natrafili¶my na beczkê spirytusu do czyszczenia pok³adu. Z lekcji fizyki wiedzia³em, ¿e rakiety lataj± w kosmos na alkoholu. W³amali¶my siê do maszynowni, obezw³adnili¶my pracowników, przytargali¶my beczkê i wlali¶my zawarto¶æ to zbiornika. Po chwili kad³ub statku uniós³ siê w górê, a ¶ruby tak szybko zaczê³y siê krêciæ, ze woda wokó³ nich zaczê³a parowaæ. Dobili¶my do portu, zeszli¶my ze statku, a ten eksplodowa³. Zamówili¶my taksówkê i kazali¶my wie¶æ siê do Szpitala ¦wiêtej Anny, bo tam Dragan mia³ mieæ przeszczep. Dojechali¶my. Wzi±³em Micha³a na rêce i wbieg³em na sale operacyjn±. Kazali mi po³o¿yæ go i czekaæ na zewn±trz.
Siedzieli¶my sze¶æ godzin, a¿ wreszcie Micha³ wyjecha³ z Sali. Podbiegli¶my do niego, ale jeszcze spa³. Podszed³ do nas lekarz. Dobrze, ¿e Franek zna³ angielski, rozumieli¶my, co mówi.
Niestety, przyjechali¶cie o godzinê za pó¼no, organ dawcy obumar³. Próbowali¶my jeszcze chirurgicznie przywróciæ pierwotny stan odw³oku pana Micha³a. Nie powiod³o siê, za g³êboko siedzi… Nie chcieli¶my go straciæ. Przykro nam, robili¶my, co mogli¶my. Bêdzie musia³ nauczyæ siê z tym ¿yæ.
Ja by³em za³amany, a co musia³ czuæ Micha³… Wrócili¶my do kraju. Mimo wszystko Kwadrat by³ nam wdziêczny za wszystko, chcia³ mi jako¶ pomoc, bo zosta³em bez dachu nad g³owa, ale nie mia³ jak. Nie pozosta³o mi nic, prócz wprowadzenia siê pod most. Ch³opaki podzielili mój los. Byli¶my tak za³amani, ¿e nie widzieli¶my perspektyw na ¿ycie. Przesiedzieli¶my pod mostem piêæ lat, ¿ywi±c siê paj±kami, ¶limakami, szczurami i mchem, który porasta³ betonowe p³yty mostu. Przez te kilka lat tak zdziadzieli¶my, ¿e bali¶my siê wyj¶æ poza nasz± norê. Kozakiewicz siê odwa¿y³ i po dwóch dniach wróci³. Zachowywa³ siê jak ma³pa. Nie umia³ ju¿ nawet mówiæ.

****

Teraz, gdy mam ju¿ dziewiêædziesi±t lat, mo¿na powiedzieæ, ¿e nie zosta³o mi wiele. Zmarnowa³em swoje ¿ycie, podobnie jak moi kumple. Frankowi przez te lata urós³ ogon i jedyne, co robi to wisi na wystaj±cym z sufitu drucie zbrojeniowym. Kwadrat, w³a¶ciwie teraz Kwadzio, od kilki dni nic nie je, tylko siedzi po turecku i waha siê na boki. Kilkana¶cie lat temu zabudowali¶my nasz mo¶cik. Jako cegie³ u¿yli¶my kamieni z rzeki, a jako zaprawy mu³u. Zostawili¶my tylko ma³e okienko, ¿eby ca³kowicie siê nie odzwyczaiæ od ¶wiat³a. Nikt chyba nigdy nie dowiedzia³ siê, ¿e tu mieszkamy, dlatego zapisa³em nasz± historie na ¶cianie naszej klitki, fajnie je¶li kto¶ to kiedy¶ przeczyta… Napisa³em to latem co¶ oko³o 2080roku. Straci³em rachubê czasu.

Wszelkie podobieñstwa s± przypadkowe.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl