Krymina³ za dychê 

Seungri — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress

Poprzedniego dnia wróci³em za pó¼no.
Bola³a mnie noga.
Pijany facet uciekaj±cy oknem z pierwszego piêtra, w ¶rodku nocy, podczas ulewy, to ja.
Dzwonek telefonu zmusi³ mnie do porzucenia wyra i wej¶cia w pó³mrok biblioteki.
Ktokolwiek chce ze mn± rozmawiaæ, niech bêdzie przeklêty, mrucza³em.
W s³uchawce rozleg³ siê g³os:
Czy mam przyjemno¶æ.
Owszem - warkn±³em.
Poleci³a mi pana Marta.
Kiedy? -
Kiedy co? -
Kiedy siê spotkamy?
Aha. O dwunastej. U mnie. Mo¿e byæ?
Rozumiem, ¿e dzisiaj.
O.K. Aleja Sarny. Numer 20. Czekam. Jestem sam.
Bêdê. Ja te¿ jestem sam. -
Trzask i cisza.
Odczeka³em moment i wykrêci³em do Marty.
Nikt nie podnosi³.
Spojrza³em na zegarek.
Dochodzi³a jedenasta.
Z domu, do Alei Sarny mia³em parê minut samochodem.
Zastanawia³o mnie, sk±d zna Martê?
By³o to pytanie o tyle istotne, ¿e nawet ja, cz³owiek ze zwichniêt± kostk± i z gigantycznym kacem, nie wiedzia³em o Marcie nic.
Marta, to umówione has³o.
Numer, za którym ka¿dy móg³ siê skrywaæ.
Zwyczajna skrzynka na komunikaty.
Zwykle dzwoni³em do Marty, by zawiadomiæ o wykonaniu roboty.
Ale stamt±d nigdy nie by³o odpowiedzi.
Podszed³em do szafy.
Z wyborem gangu nie mam k³opotu, poniewa¿ od lat noszê ten sam, si³± rzeczy uwa¿a³em go wiêc za wykwintny.
W³o¿y³em kapelusz i tak wystrojony uda³em siê na spotkanie.
Aleja Sarny nie nale¿a³a do ulic szczególnie romantycznych.
Pod numerem 20 pe³ne zaskoczenie.
Wolnostoj±ca willa odgrodzona rêcznie kutymi sztachetami, solidna brama wjazdowa; ledwie w ni± skrêci³em, uchyli³a siê, jakby kto¶ wiedzia³, ¿e nadje¿d¿am.
Wysiad³em przy ganku.
Nikogo.
Dêbowe drzwi otworzy³y siê same.
Wszed³em do ¶rodka.
Ciekawie siê rozejrza³em.
Z sufitu pop³yn±³ melodyjny g³os:
witam. Jest pan punktualny. To dobrze ¶wiadczy o starej gwardii. Marta mia³a racjê. Niech pan siada. Barek stoi obok palmy z doniczk±. -
Czego sobie pan ode mnie ¿yczy?
Zaraz wszystko wyja¶niê. Na biurku le¿y koperta. Otworzy j± pan w domu.
Kiedy zdecyduje siê pan, ¿e warto, proszê przyj¶æ tutaj jutro, o tej samej porze. To wszystko. My¶lê, ¿e siê dogadamy. Czy ma pan jeszcze jakie¶ dodatkowe niejasno¶ci? -
Nie mia³em.
Wzi±³em kopertê i t± sam± drog± pojecha³em nazad.
W domu otworzy³em j±, zdj±³em kapelutek i mach³em siê na fotel.
Zastanawia³em siê.
By³ to gruby list. Kobieta pisa³a do mê¿czyzny. Bez trudu zorientowa³em siê, ¿e niew±tpliwie s± kochankami.
Zajrza³em do ¶rodka.
Prócz listu, w kopercie zmaca³em kasetê.
W³±czy³em magnet.
Us³ysza³em kobiecy g³os. Cytujê z pamiêci:

mój drogi, to ju¿ wiosna, czy zdajesz sobie sprawê, ¿e znowu jeste¶my o jedn± porê roku do ty³u? Jest ciep³o, mamy coraz d³u¿sze dni, a ja bez przerwy my¶lê o tobie i przera¿a mnie, ¿e nied³ugo wszystko siê skoñczy, wrócisz do niej, a ja tego nie chcê i tak sobie my¶lê, ¿e jak czego¶ nie chcê, to to siê spe³ni, wiêc mo¿e bêdzie lepiej, jak ciê zabijê, a w ogóle to jestem ciekawa, co ty na to?
I koniec.
Przez chwilê (trzy sekundy z minutami) ta¶ma milcza³a bezszmerowo.
A pó¼niej rozleg³o siê niskie tak, zgadzam siê.
I znowu zaleg³a cisza.
Jeszcze raz zerkn±³em do wnêtrza koperty.
Nic.
By³em rozczarowany.
Mia³em nadziejê, ¿e znajdê nowe zadanie, ¿e wreszcie co¶ siê ruszy, ale tu okaza³o siê, ¿e znowu mam sprawê do odrzucenia.
Nie wiedzia³em nic.
¯adna sensowna informacja nie wynika³a z tej kasety.
Brak jakiegokolwiek punktu zaczepienia.
Ogarnê³a mnie w¶ciek³o¶æ.
I wtedy zadzwoni³ telefon.
W s³uchawce zabrzmia³ ten sam kobiecy g³os, który by³ na kasecie:
...no, i jak mój drogi, rezygnujesz, czy wolisz, bym do ciebie przysz³a? -
Przez chwilê nie mog³em wykrztusiæ s³owa.
G³os by³ rozradowany.
Jakby kto¶, po drugiej stronie druta, cieszy³ siê z udanego kawa³u.
Nie chcia³em daæ po sobie poznaæ, ¿e da³em siê nabraæ.
Moje s³owa by³y spokojne:
hej. Mi³o, ¿e dzwonisz. Jak chcesz, to sobie przyjd¼. Mo¿emy poseksiæ.
-I od³o¿y³em wide³ki na s³uchawkê.
Przebra³em siê w pi¿amê.
Za jaki¶ kwadrans zadzwoni³ dzwonek do drzwi.
Otworzy³em.
Do pokoju wpad³ nieznajomy dryblas.
Zanim zd±¿y³em co¶ wyksztusiæ, wprawnym ruchem z³ama³ mi rêkê, usiad³ w moim fotelu, i rzek³:
A zatem czekasz na ni± w pi¿amie. No, to razem sobie poczekamy - .
By³ chyba spragniony, bo siêgn±³ w stronê butelki, w której, na wabia, trzyma³em wodê królewsk± dla go¶ci.
Zd±¿y³em jeszcze podzieliæ siê z nim spostrze¿eniem, ¿e to nie³adnie nachodziæ ludzi o tak niestosownej godzinie, ale nie mogê zagwarantowaæ, czy do¿y³ do koñca mojej wypowiedzi, gdy¿ po pierwszym hau¶cie by³o po jego wizycie.
Wsta³em z pod³ogi, ale nic mi to nie pomog³o; rêka bola³a mnie jak diabli. Pomy¶la³em, ¿e bêdê mia³ pami±tkê po intruzie i to mnie zniesmaczy³o.
Nie mogê wytrzymaæ, jak mi co¶ przeszkadza wiedzieæ, co jest grane.
Lubiê sytuacje proste i oczywiste.
Nie znoszê krêtactwa.
A tu mam same zagadki.
Po pierwsze, trup nie w porê.
Po drugie, telefon z polecenia Marty.
Po trzecie, kaseta.
Nie wspominam o tym, co po czwarte, bo ten numer z nieboszczykiem - dryblasem , to, moim zdaniem, ju¿ za wiele, jak na jednego rozklekotanego detektywa.
Tak czy owak, sytuacja sk³ania³a mnie do przedsiêwziêcia ¶rodków zaradczych.
W ekspresowym trybie nale¿a³o nawi±zaæ kontakt z Mart±.
Od tego zacznê.
Zacznê od tego, ¿e muszê dowiedzieæ siê, kto faktycznie mnie zleci³.
W tym zadaniu móg³ pomóc mi tylko Franio.
Marta milcza³a, g³os na ta¶mie nie pofatygowa³ siê zmaterializowaæ, Franio, gdy go odwiedzi³em, by³ na etapie zaprzeczania, mówienia o kolorowych jarmarkach, swojej amnezji, ka¿dej sprawie, która mu wisia³a, wystrzega³ siê mówienia o pracy, tote¿, nie maj±c wyboru, powlok³em siê do cha³upy, zatarga³em truposza do ³azienki i do wanny nala³em wody pomieszanej z sod± kaustyczn±, któr± trzyma³em na wszelki duch.
KONIEC

CZYTELNIKU!
Wrzuæ dychê, a dowiesz siê, o co tu chodzi.
Dopisek: wrzuæ NASTÊPN¡, a otrzymasz figê.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl