Seungri — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress
My¶l o samokrytycznej kastracji, pobrzmiewa w ka¿dym skompromitowanym pogl±dzie, w ka¿dej wyspekulowanej ruinie, o której wie siê, ¿e bêdzie ruin± ju¿ wkrótce. Czasem postêp jest ekshumacj±, restaurowaniem ¶mietnika. Odnowione pogl±dy maj± stary, lekko zmodernizowany zapaszek, ale, tak czy inaczej, dziura pozostanie “dziur±”; niezale¿nie od faktu, ¿e moda jest na “w±dó³”. Dlatego czytanie, dawniej moja pasja, teraz nie ma sensu.
b
Kiedy widzê ksiêgarniê, przechodzê na drug± stronê ulicy. Za du¿o informacji. Szczegó³y, obojêtne fragmenty zdarzeñ, drêcz±ce wizje cudzej wyobra¼ni, bujny jazgot filozoficznych rozwa¿añ, s³owa upstrzone nowoczesn± grypser±, okrzykami, zdaniami pozorowanymi na autentyczne uniesienia, wszystko to razem mêczy mnie i zmusza do obaw: niewa¿ne, jaki jestem, czy mam zalety lub wady; ksi±¿ki, których nie lubiê czytaæ, istniej±.
c
Patrzê, jak moje idea³y trac± znaczenie, jak s± niszczone, modyfikowane przez usta kar³owatych intelektualistów, dostosowywane do rzeczywisto¶ci, jak staj± siê naje¿one w±tpliwo¶ciami, zastrze¿eniami, sp³yceniami, jak d±¿± do zag³ady i cuchn± zredukowane do popularnej padliny. Patrzê, lecz nic nie mo¿e zapobiec moim natrêctwom, moim postêpuj±cym procesom cynizmu.
d
Opisano ju¿ wiele. Indywidualne lub zbiorowe prze¿ycia. Rozmaitego kszta³tu stany. Wzruszenia wspomagaj±ce mira¿ow± wiarê w cz³owieka. Z³e, czy klawe dzieciñstwo. Skarby mitów. Upadki, wzloty. Gorzej czy lepiej utrwalono ka¿d± figurê problemu. Za ka¿dym razem pragnie siê uchwyciæ ten ¶wiat w pedantyczne uporz±dkowanie, w racjonalne schematy i standardowe cugle, zrobiæ z niego owi±zany tasiemk±, le¿±cy w ozdobnym puzderku, puzel, gotowy do wetkniêcia pod choinkê. Istnieje zlepek norm, salomonowe przelewanie z pustego w pró¿ne, wyprzeda¿, aukcja dylematów.
e
Nie ma nic ¿a³o¶niejszego, ani¿eli widok weso³ka. Swoim zezowatym optymizmem wyprowadza w szczere pole niejednego wyznawcê posêpno¶ci. Ale, gdy uspokojeni zatroskani zostawiaj± go samopas, odczuwa, ¿e stosowane przez niego metody rozwi±zywania problemów, to stary zwiastun naiwnej wiary w to, ¿e nie wydobyte na jaw marzenia, same wylez± ze skorupy, same z siebie zostan± odwzajemnione. Lecz jednak, niestety wie, ¿e poniewa¿ s± za szczelnie ukryte, nikt powa¿ny nie zechce trudziæ siê ich zrozumieniem.
f
Rankiem, gdy wstaje, wolniutko dochodzi do pe³ni w³adz umys³owych. Natomiast w niespiesznych obrze¿ach po³udnia zaczyna siê u niego proces odwrotny: odchodzenia od zmys³ów. I ten proces martwi go na d³u¿ej, bo razem ze ¶wiadomo¶ci± dociera do niego pytanie o to, kim jest naprawdê. Przecie¿ jego rozpêdzony optymizm nie ma ¿adnego umocowania w rzeczywisto¶ci. Przecie¿ wyczuwa, ¿e uczestniczy w grze o niewyja¶nionych zasadach, ¿e nawet, w ¶rodku nocy, wyrwany z krzyków, demonstruje, ze sztucznym uporem, ¿e jest mu bardzo nie¼le, wstrz±saj±co ¶wietnie, niczego mu nie trzeba, niczego nie ¿±da i nie po¿±da, na wszystko siê godzi, przy czym bucha z niego wrêcz obrzydliwa pewno¶æ, ¿e to, o czym bzdurzy, jest zgodne z tym, co o sobie s±dzi.
g
Powiada siê, ¿e przed ci±gniêtym na egzekucjê pojawia siê niewidzialna przestrzeñ, wewnêtrzna tkanka wyszmelcowanych ambicji, umo¿liwiaj±ca mu powrót. Jednak powrót ten nie ma starej, poprzedniej, znanej i swojskiej, przyjaznej i bezpiecznej formy, lecz przybiera kszta³ty jeszcze niewyja¶nione, a ju¿ nieosi±galne, jeszcze roz¶wietlaj±ce mrok, a ju¿ nas±czone jadem pesymizmu, nieodwo³alno¶ci± w³asnego odchodzenia, która nadaje, uciekaj±cej spod nóg rzeczywisto¶ci - nowy szlif.
h
Cz³owiek, przygotowany na wej¶cie w kr±g nowych doznañ, chce im sprostaæ, stawiæ im czo³o, zmienia siê, zaskakuje otoczenie, zadziwia trudno pojmowaln± i radykalnie inn± postaw± wobec tego, co prze¿ywa³ dot±d. Je¿eli by³ sk±py, staje siê rozrzutny. Serdeczny i nieomal ¿yczliwy, zaczyna byæ ma³omównym, nieprzerwanie rozdra¿nionym mrukliwcem. Je¿eli dot±d ¿y³ skromnie i uczciwie, naraz ma krwio¿ercze k³y, rzuca siê w histeryczne ekspresje, pcha siê na afisz i w³azi na tapetê; chce, by o nim mówiono, by by³o z nim ha³a¶liwie, rozgwarowo, gadaj±co. D±¿y do zwrócenia na siebie uwagi, do zaabsorbowania sob±, do poznania go nie takim, jakim by³, gdy ¿y³ bez kary za ³askawy los, ale takim, jakim pragn±³ byæ. Dopêdza go zabrudzony werdykt przygodnego biletera z przygodnego raju i nareszcie jest sp³oszony, nieufny, nie wie, co go spotka. Je¿eli by³ zabójczym elegancikiem, który wydziela³ z siebie zapachy odpowiednie do sytuacji, nosi³ przy sobie, stosownie do okoliczno¶ci, zestawy kosmetyczne, dezodoranty i myde³ka w ¿elu, pewnego dnia pokazuje siê w miejscu wybitnie publicznym w zat³uczonej lumpenkreacji wyci±gniêtej ze zsypu, a na dostojnej g³owie do poz³oty ma ¶wierzb.
...lecz s± i tacy, jak ja, którym ¿aden wyrok, ¿adna egzekucja nie przeszkadza dobrze siê trzymaæ, odwrotnie, od im wiêkszego kociokwiku siê opêdzaj±, tym bardziej chc± go sobie chwaliæ. Mam wolê, kierujê siê natchnieniami, d±¿ê do celów, o których nic nie wiem, które zmuszaj± mnie do doznañ o niejasnym przeznaczeniu. I w tej osobliwej aureoli trwogi doznajê mieszanych wra¿eñ, poniewa¿ przychodz± do mnie skomplikowane obrazy uchodz±cego ¶wiata, przejmuj±ce widoki zabronionych owoców. Mój wzrok, rozjarzony nikn±cymi zmys³ami, ods³ania przede mn± porzucone chwile zdziwieñ, które, stwierdzam, nale¿a³y kiedy¶ do mnie i by³y kiedy¶ moim niepisanym przymierzem ze ¶wiatem, mówiê sobie wiêc, ¿e jestem teraz uosobieniem prochu, bo wierzê w niepowtarzalno¶æ swojej znikomo¶ci, w bycie py³em, którego tragedia polega na niedokoñczonej degradacji.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfunlifepok.htw.pl