Takie kino brytyjskie lubiê. Od pierwszych minut da siê w nim odczuæ nie tylko ducha klasycznej, rasowej grozy, ale i niezwyk³ej przygody. I wielki plus za brawurê re¿ysera i scenarzysty (mistrzowie gatunku – Terrence Fisher i Richard Matheson). Nie boj± siê grania najsilniejszymi kartami niemal od pocz±tku rozgrywki z oczekiwaniami widza. W koñcu, w ilu¿ to filmach o tematyce satanicznej i demonicznej z lat 80 i 90, „rogatego” ukazywano dopiero w ostatnich scenach, do tego jeszcze przez raptem kilka migniêæ? Nawet Barker w Hellraiserze sk±pi³ widzom widoku Cenobitów. A tu, proszê, wystarczy³o z 30 minut . Film zagrany i rozpisany z werw±, nie nudzi. Owszem, nieco kulej± starawe ju¿ efekty specjalne (gigantyczny paj±k ) i trochê schematyczno¶ci, jednak i tak w roku produkcji DRO akurat tyle da³o siê wskóraæ i basta. I pomimo równie¿ standardowego fina³u (choæ i tak nie tak marnego, jak w Matce ³ez), to rasowy horror godny uwagi, dla wszystkich znudzonych kolejnymi feeriami CGI prosto z USA .