Seungri — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress
Ksiê¿yc wybi³ dziurê w nocnym niebie. ¦wiat³a latarni ucieka³y wzd³u¿ ulicy
wkradaj±c siê przez okna. Oczy dziewcz±t na 5 Zachodniej b³yszcza³y jak nowe monety. Czarne, latynoski, azjatki, bia³e, wszystkie pomacha³y do niego przes³aniaj±c gwiazdy d³oñmi. U¶miecha³y siê jakby go zna³y. Czy mam a¿ tak pospolit± twarz? – pomy¶la³.
Frank szed³ dostojnie ulic±. Maszerowa³ wyj±tkowo dostojnie jak na kogo¶, kto ma w kieszeni ca³e dziesiêæ dolarów. Alfonsi skryci w mrokach parkanów wygl±dali przy nim jak czo³ówka listy Forbes’a. Murzyni, czekoladowi, prawie niezauwa¿alni w nieo¶wietlonych zau³kach, zdawali siê byæ antropologicznymi idea³ami swojej rasy. Szerokie nosy, du¿e gadatliwe usta i mnóstwo z³otych ³añcuchów na atletycznych, wyrze¼bionych z drewna postaciach. Nie wprawiali Franka w dobry nastrój. Skrêci³ w Pó³nocn±. Min±³ szar± ¶cianê ozdobion± kolorowymi plakatami. Z pocz±tku nie dostrzeg³ jaskrawego napisu. Zatrzyma³ siê wiêc, wyci±gn±³ zapalniczkê.
„POWRÓT KRÓLA.
TYLKO DZI¦,
JEDEN NIEPOWTARZALNY WIECZÓR.
ASYLUM CLUB
GODZ 20.00”
G³osi³ napis. Trudno umiejscowiæ w czasie ówczesne wydarzenia. By³o to w okolicach fina³u Mistrzostw ¦wiata. Powinni¶cie kojarzyæ. Frank na pewno dobrze go pamiêta. Brazylia gra³a z Francj±. On za³o¿y³ siê o tysi±c dolców, ¿e Brazylia przerobi ¿abojadów na majonez. Niestety. G³upie æwoki da³y plamê. Zawiod³y ca³y naród bezpruderyjnych dziwek przynosz±c mu hañbê na oczach milionów. Frank przegra³ tysi±c dolców i musia³ siê przyczaiæ na jaki¶ czas. Snu³ siê wiêc po mie¶cie maj±c w kieszeni wa¿ny, ¿yciowy kapita³ w postaci nauczki: nigdy nie zak³adaj siê w sportach, o których nie masz zielonego pojêcia. Pi³ka no¿na dla Franka by³ to sport, w którym kilkunastu facetów k³óci siê o to, czy trawa jest równo ¶ciêta. Mniejsza jednak o futbol.
Bilet kosztowa³ 5 dolców. Pomy¶la³, ¿e nie jest to wygórowana cena za spotkanie z Królem. Ruszy³ przed siebie z u¶mieszkiem podniecenia na twarzy. W Asylum by³ ju¿ oko³o 19. Kupi³ bilet i w³óczy³ siê po uliczce za klubem. Króla wspomina³ zawsze przez pryzmat dzieciñstwa w brudnej dzielnicy Greyhills Flat. Pamiêta³ stare p³yty mamy, które puszcza³a wieczorem dla ukojenia nerwów. Przyrz±dza³a sobie gin z tonikiem i odp³ywa³a przy muzyce. Gdy ojciec wraca³ z pracy irytowa³ siê okropnie. Wola³ Sinatre. Ojciec we wspomnieniach Franka by³ jak bomba zegarowa, która nie wybuch³a w swoim czasie. Potem jakby stara³ siê pogodziæ ze swoim losem. Pewnego dnia doszed³ jednak z losem do consensusu i strzeli³ sobie w ³eb. Przy „My Way” Sinatry. Dlatego Frank wola³ Króla.
Zabija³ czas kolejnymi papierosami, a palenie umila³ mu widok studzienek, bezzêbnych dziwek wracaj±cych ze swojej zmiany oraz harmonia ma³¿eñskich awantur uciekaj±cych przez otwarte okna.
Kwadrans przed koncertem pod tylne wej¶cie podjecha³a taksówka. Wysiad³ z niej brunet w d¿insach i flanelowej koszuli. W pierwszej chwili Frank go nie skojarzy³. Dopiero, gdy ujrza³ twarz. Ju¿ nie tak sprê¿yst±, pe³n± wigoru jak kiedy¶. Lecz wci±¿ pe³n± energii i cholernie przystojn±.
- To ty?! Zawsze wierzy³em w to, ¿e ¿yjesz!
Mê¿czyzna spojrza³ na Franka i u¶miechn±³ siê promieni¶cie.
- To dziêki takim jak ty przetrwa³em – u¶cisn±³ jego d³oñ.
Frank poczu³ jakby wylatywa³ ze swoich butów wznosz±c siê coraz wy¿ej.
- Wpadnij do mnie po koncercie. Mamy sporo spraw do obgadania.
Frank oniemia³ i tylko skin±³ g³ow±.
Wpatrzony w osobê wykonawcy Frank przep³yn±³ obok koncertu. Statek tonie! – wo³a³ jego umys³.
Przeciek w kot³owni! – wtórowa³y mu nogi. Ale przetrwa³. A po wystêpie spotka³ siê z Królem w garderobie.
Nalali sobie drinki i gawêdzili jak starzy przyjaciele po wielu latach roz³±ki.
- Jak by³o? Tam? No wiesz... – Frank by³ tak podniecony, ¿e formu³owanie my¶li przychodzi³o mu z wielkim trudem.
- Tam? – skóra na twarzy Króla wydawa³a siê pochodziæ z kogo¶ innego, starego. Zupe³nie nie pasowa³a do jego charakteru. – Diabe³ by³ gor±cy.
- A jaki jest tak na co dzieñ?
- Straszny skurwysyn – Król g³adzi³ d³oni± bruzdy na brodzie i policzkach. – Ale z³apali¶my z³amasa. Przez jaki¶ czas by³ na wystawie w Narodowym!
- Cholera, ¿e te¿ to przegapi³em – mimo i¿ straci³ kilka pomniejszych cech, Król wci±¿ przykuwa³ uwagê. By³ uosobieniem elegancji i charyzmy. – Musia³em byæ poza miastem.
- O tak, przyjacielu. Obu nas przez chwilê tutaj zabrak³o.
Skoñczywszy rozmawiaæ Król pokaza³ Frankowi swoj± garderobê. Wyci±gn±³ kilka ciuchów z czasów Vegas; obcis³e gacie z przeró¿nymi ¶wiecide³kami, bia³e skórzane buty, wielkie okulary. Przyczesali jeszcze tylko w³osy i wygl±daj±c jak para odchylonych bli¼niaków ruszyli na miasto. Miasto, które o nich zapomnia³o mia³o przyj±æ utraconych synów w swoje ramiona.
- I co teraz? – spyta³ szukaj±c odpowiedzi w oczach Króla.
- Co teraz? Teraz nie pozostaje nam nic innego jak znale¼æ sobie wygodny fotel i w nim umrzeæ.
Frank, gdyby tylko chcia³, sta³by siê legend± w wolnym czasie. Lecz czu³ zamys³ i ¶mia³o¶æ ryzyka, ale je¶li ¶wiat by³ gotowy na komediê, to musia³ poczekaæ.
11.10. 2005
© 2005
http://www.pozawiatrem.ky...p?p=29179#29179
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plfunlifepok.htw.pl