Ostatni przystanek 

Seungri — strony, Obrazki i wiele więcej na WordPress

nie jest to moje dzie³ko, ale wstawiam je za zgod± autora.
Zwracam siê do Was z gor±c± pro¶b± o szczer± opiniê o tym tekscie. Chodzi w opini o wszystko. Tre¶æ( pomys³) formê itp.
Oto one

Ostatni przystanek

Otworzy³em oczy. W jednej chwili poczu³em kompletn± dezorientacjê. Ze zdumieniem stwierdzi³em, ¿e znajdujê siê na peronie. Nie mia³em pojêcia, sk±d siê tu wzi±³em, przecie¿ jeszcze parê sekund wcze¶niej siedzia³em w jad±cym poci±gu. Mo¿e to sen?, pomy¶la³em zdziwiony, ale dobrze wiedzia³em, ¿e tak nie jest. Otaczaj±cy mnie ¶wiat by³ zbyt realny, ¿eby móg³ byæ wyimaginowany przez mój ¶pi±cy umys³.
Na peronie znajdowa³o siê mnóstwo ludzi. Ciê¿ko ich by³o zliczyæ, ale z pewno¶ci± ich liczba siêga³a kilkudziesiêciu. W¶ród nich dopatrzeæ siê mo¿na by³o zarówno ludzi starszych, jak i dzieci na tyle m³odych, by ich matki przytula³y je do siebie i stara³y siê powstrzymaæ je od p³aczu. Nie mia³em ¿adnych w±tpliwo¶ci, ¿e wszyscy ci ludzi s± równie zaniepokojeni jak ja, a co poniektórzy nawet bardziej.
Postanowi³em dowiedzieæ siê, co jest grane, wiêc podszed³em do pewnego mê¿czyzny. By³ mniej wiêcej w moim wieku (czyli 38 lat) i jako jedyny w pobli¿u wydawa³ siê nie byæ przera¿ony. Pali³ papierosa i spokojnie patrzy³ przed siebie.
- Ej cz³owieku, nie wiesz mo¿e gdzie jeste¶my? - spyta³em go, a on odwróci³ powoli g³owê i spojrza³ na mnie jak na wariata.
- A sk±d ja, kurwa, mam wiedzieæ? - spokojnie odpowiedzia³ pytaniem na pytanie. Patrzy³ tak na mnie przez chwilê, po czym ponownie zwróci³ oczy w miejsce, któremu przed chwil± siê przypatrywa³. Wariat, pomy¶la³em i ju¿ mia³em odej¶æ, gdy od niechcenia równie¿ spojrza³em tam, gdzie patrzy³. W jednej chwili zamurowa³o mnie. Moim oczom ukaza³ siê niebywa³y widok - jakie¶ pó³ kilometra wstecz, w gêstwinie wysokiej trawy i krzewów, le¿a³ wykolejony poci±g, a raczej jego zdezelowane resztki. Tylko niewielka czê¶æ sk³adu przetrwa³a na tyle, by mo¿na by³o go zidentyfikowaæ jako poci±g. Wiêkszo¶æ jednak przedstawia³a rozerwane i poskrêcane ¿elastwo.
Rozejrza³em siê wokó³ siebie i dopiero wtedy dotar³o do mnie, ¿e prawie wszyscy,znajduj±cy siê na peronie ludzie patrz± w stronê dogorywaj±cych resztek poci±gu.
Nagle uderzy³a mnie absurdalna my¶l: To jest mój poci±g?! Na krótk± chwilê to pytanie zagnie¼dzi³o siê w mojej g³owie. Nigdy nie podejrzewa³em siê o tak± g³upotê, ale tak w³a¶nie wówczas my¶la³em. Pierdolisz od rzeczy, momentalnie skarci³em siê w duchu.
- Co siê tu sta³o, do cholery? - ponownie zada³em pytanie, pal±cemu papierosa, mê¿czy¼nie, a ten nawet nie kwapi±c siê spojrzeæ na mnie, odpowiedzia³ równie spokojnie jak przed chwil±:
- A sk±d ja, kurwa, mam wiedzieæ?
Przez chwilê mia³em ogromn± chêæ zgnojenia faceta, ale postanowi³em go olaæ i znale¼æ kogo¶, kto udzieli³by mi jakich¶ konkretnych informacji. Pomy¶la³em, ¿e najlepiej by³oby udaæ siê na dworzec, do kasy biletowej, ale szybko zda³em sobie sprawê, ¿e nie ma takiej mo¿liwo¶ci - znajdowa³em siê na niezadaszonym peronie, wokó³ którego rozci±ga³a siê ogromna po³aæ bledn±cej zieleni.
Nagle uderzy³ mnie widok nieba, jaki rozci±ga³ siê po mojej prawej stronie - horyzont nikn±³ w mrocznej kurtynie ciê¿kich, burzowych chmur, z których raz za razem tryska³y d³ugie, rozszczepiaj±ce siê b³yskawice muskaj±ce swymi ramionami wierzcho³ki kruczoczarnych drzew. Im bli¿ej mnie, tym k³êbi±ce siê na niebie chmury coraz bardziej siê rozrzedza³y, by w koñcu tu¿ nad moj± g³ow± zamieniæ siê w jeden wielki, szary ob³ok. Spojrza³em w lew± stronê i oczom moim ukaza³a siê zupe³nie inna sceneria - na niebie koloru szafiru, p³ywa³y spokojnie bia³e jak ¶nieg chmurki. S³oñce rzuca³o swe z³ote promienie na bezkresne ³any zieleni. To chyba jednak jest sen, pomy¶la³em.
Nagle na horyzoncie ukaza³ siê niewielki punkt. Musia³ siê poruszaæ, gdy¿ z ka¿d± chwil± stawa³ siê wiêkszy. W pewnym momencie nasz³a mnie pewno¶æ, ¿e zbli¿aj±cy siê obiekt to poci±g. Poczu³em wielk± rado¶æ, kiedy okaza³o siê, ¿e mam ca³kowit± racjê. Oto, z ogromn± prêdko¶ci±, nadje¿d¿a³ - ra¿±cy blaskiem - sk³ad. Znajduj±cy siê na peronie ludzie równie¿ musieli go ujrzeæ, gdy¿ na stacji nagle zapanowa³a radosna atmosfera, któr± ³atwo mo¿na by³o wyczuæ. Na wielu twarzach zago¶ci³ u¶miech, a co poniektóre dzieci przesta³y p³akaæ. Spostrzeg³em jednak, ¿e nie ka¿dy patrzy na nadci±gaj±cy po torach pojazd; prawie po³owa z nich zerka³a w przeciwn± stronê. Odwróci³em siê i równie¿ tam spojrza³em. Nie mia³em ¿adnych w±tpliwo¶ci, ¿e od strony burzowych chmur równie¿ nadje¿d¿a poci±g. Ten tak¿e porusza³ siê z du¿± prêdko¶ci±, lecz nie budzi³ tak wielkich emocji, jak ten nadje¿d¿aj±cy z naprzeciwka. By³ czarny jak noc, a z jego komina wydobywa³y siê ogromne k³êby smolistego dymu.
Oba sk³ady by³y ju¿ tu¿ przed stacj±, gdy ujrza³em co¶, co mnie ogromnie zdziwi³o - ka¿dy z nich posiada³ po dwie lokomotywy - jedn± z przodu, drug± z ty³u. Pierwszy raz w ¿yciu widzia³em co¶ takiego i d³ugo siê zastanawia³em, czy istnieje wogóle taki poci±g. Ciê¿ko mi by³o cokolwiek stwierdziæ, bo zna³em siê na tym, jak pies na gwiazdach, wiêc ola³em ca³± t± sprawê. Mia³em wówczas inne zmartwienia na g³owie.
Obie maszyny zatrzyma³y siê w jednym momencie, odgradzaj±c peron od ¶wiata zewnêtrznego. Przez chwilê dwa poka¼ne, ¿elazne pojazdy - jeden zadbany i b³yszcz±cy nowo¶ci±, drugi stary i zniszczony - sta³y w bezruchu, trzymaj±c w napiêciu oczekuj±cych na stacji ludzi. Da³bym uci±æ sobie g³owê, ¿e spo¶ród nich wszystkich ja najbardziej by³em podenerwowany i zniecierpliwiony. W koñcu mia³em ku temu powa¿ne powody - w±tpiê, ¿eby ktokolwiek oprócz mnie by³ wówczas uciekaj±cym morderc±. Tak, to by³ chyba do¶æ du¿y powód, by byæ niecierpliwym, nieprawda¿?
Nagle w obu poci±gach otworzy³y siê wszystkie drzwi i z ka¿dego wagonu wyszed³ tylko jeden cz³owiek, staj±c pod nim tak, by blokowaæ do nich wej¶cie. Przy jednym poci±gu byli to ubrani w bia³e garnitury osoby, sprawiaj±ce wra¿enie pogodnych i mi³ych ludzi. Natomiast stoj±cy pod drugim poci±giem ludzie byli ich zupe³nym przeciwieñstwem - ubrani byli w d³ugie, czarne szaty, a twarze ich by³y pozbawione jakichkolwiek emocji; mo¿ecie mi wierzyæ, ¿e na ich widok ka¿demu krew zmrozi³oby w ¿y³ach. Mnie samego ciarki przebieg³y od stóp do g³ów.
Oczekuj±cy na peronie ludzie, nie czekaj±c ani chwili d³u¿ej, skierowali siê do poci±gu. O dziwo ka¿dy uda³ siê do tego l¶ni±cego i nowego; tak te¿ ja uczyni³em. Okaza³o siê, ¿e stoj±cy przy drzwiach ludzie w bia³ych garniturach s± kim¶ w rodzaju bileterów, z t± ró¿nic±, ¿e zamiast biletów, wpuszczali do wagonów ludzi po uprzednim sprawdzeniu ich to¿samo¶ci. Poczu³em wówczas szczególnie silny niepokój. Mo¿e to jest ob³awa?, pomy¶la³em z trwog±. Postanowi³em jednak zachowaæ spokój, ¿eby nie zwracaæ na siebie niczyjej uwagi. Innej mo¿liwo¶ci nie widzia³em.
Kiedy stan±³em twarz± w twarz z cz³owiekiem w garniturze, u¶miechn±³em siê promiennie i przedstawi³em siê mu. Nie bacz±c na jego zezwolenie, ruszy³em do otwartych drzwi, gdy poczu³em na barku silny nacisk czyjej¶ d³oni. Odwróci³em siê i ujrza³em góruj±c± nade mn± postaæ w czarnym p³aszczu.
- To nie twój poci±g - przemówi³ suchym jak chrust g³osem.
O kurwa, to jednak jest ob³awa, pomy¶la³em spanikowany. Na wyzutej - jak do tej pory - twarzy cz³owieka w czerni, pojawi³ siê nik³y u¶miech, który na pewno nie wró¿y³ niczego dobrego.
- Gorzej - rzek³ do mnie tak, jakby odpowiada³ na moje pytanie. Nie wiedzia³em o co mu chodzi, gdy nagle przysz³o mi na my¶l, ¿e on potrafi czytaæ w moich my¶lach i a¿ zachcia³o mi siê ¶miaæ z w³asnej g³upoty, ale nie mia³em ku temu okazji - spoczywaj±c± na moim barku d³oñ zacisn±³ jeszcze mocniej i przez chwilê my¶la³em, ¿e facet chce urwaæ mi rêkê. Ten jednak odwróci³ siê i ci±gn±c mnie za sob± jak szmacian± lalkê, ruszy³ do poci±gu, z którego wysiad³. K±tem oka dostrzeg³em, ¿e nie ja jeden prowadzony jestem do ociekaj±cych czarnym smarem wagonów. Gar¶æ osób wleczona by³a przez - odzianych w czarne p³aszcze - mê¿czyzn. Kilku próbowa³o wyrwaæ siê im z u¶cisku, szarpi±c siê jak zdzicza³e zwierzêta prowadzone na rze¼, krzycz±c przy tym wniebog³osy. Epitety - niczym chmura burzowa - zawis³y w powietrzu.
Mê¿czyzna odwróci³ mnie tak, bym stan±³ przed nim, po czym pchn±³ mnie brutalnie na drzwi. Wpad³em na schodki, bole¶nie uderzaj±c siê przy tym w piszczele. Prawie na czworakach wdrapa³em siê do wagonu, w czym skutecznie pomóg³ mi stoj±cy za mn± facet w czarnym p³aszczu, niemi³osiernie zdzielaj±c mnie butem w plecy. Znalaz³em siê w przej¶ciu miêdzy wagonami, gdy ten ponownie kopn±³ mnie i przelecia³em przez drzwi wpadaj±c do ¶rodka. W pó³mroku zdo³a³em ujrzeæ stare, potargane i przypalone fotele, z których - niczym metalowe g³owy - stercza³y sprê¿yny. Zatêch³e powietrze a¿ wy¿era³o p³uca.
Próbowa³em wstaæ, lecz raz jeszcze otrzyma³em potê¿ny cios, tym razem w ¿ebra, i legn±³em na pod³odze zwijaj±c siê w k³êbek jak embrion w brzuchu matki. Za³zawionymi oczami spojrza³em na mojego oprawcê. Sta³ nade mn± z rêkami za³o¿onymi na piersi; jego twarz pogr±¿ona by³a w cieniu, ale nie mia³em w±tpliwo¶ci, ¿e na jego twarzy go¶ci u¶miech.
Nagle odwróci³ siê, by odej¶æ, gdy z nieludzkim wrêcz wysi³kiem zada³em pytanie:
- O co chodzi? Czego ode mnie chcesz?
Mê¿czyzna zatrzyma³ siê w przej¶ciu i spojrza³ na mnie oczami pogr±¿onymi w mroku. Ju¿ my¶la³em, ¿e ponownie mnie kopnie, lecz nic takiego nie uczyni³.
- Dowiesz siê, gdy dojedziemy - odpar³ po chwili i sta³ w miejscu tak, jakby czego¶ oczekiwa³. Chyba czeka³ na jeszcze jedno moje pytanie. Na najwa¿niejsze pytanie.
- A gdzie jedziemy? - wychrypia³em, pluj±c przy tym krwaw± flegm±. Cz³owiek w czarnym p³aszczu nie odpowiedzia³, chocia¿ przez chwilê sta³ nade mn± i mia³em wra¿enie, ¿e zastanawia siê co powiedzieæ. Nie wie czy nie chce powiedzieæ?, snu³em przypuszczenia, bêd±c w ca³kowitej niepewno¶ci. Mê¿czyzna odwróci³ siê, by opu¶ciæ wagon, lecz bêd±c w przej¶ciu, spojrza³ raz jeszcze na mnie i udzieli³ mi odpowiedzi:
- Do piek³a, synu. Do piek³a.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl